czwartek, 2 sierpnia 2012

1 sierpnia - Wieczór z literą P



Wczoraj mieliśmy 1 sierpnia. Plan był taki aby o 17 być w centrum 20:30 na Placu Piłsudskiego a wycieczkę zakończyć pod Stadionem Narodowym.

16:55 wysiadłem na przystanku przy rondzie Dmowskiego. Wokół zebrał się tłum ludzi chcących tak jak ja zobaczyć jak miasto staję na minute. Zawsze sądziłem że jest to minuta która ma upamiętnić powstańców, mamy podczas tej minuty oddać im cześć. Jednak podczas tej minuty odniosłem wrażenie że jest to po prostu widowisko. Kierowcy trąbią, kibice odpalają race, fotoreporterzy biegają z aparatami, wokół poustawiano kamery wszystkich stacji, a co druga osoba ma wyciągniętą komórkę. Nie wiem jaki procent z osób tam stojących, podczas tej minuty chociaż przez chwilę pomyślał o ludziach, którzy oddali życie za naszą wolność, ale myślę że nie była to większość.

O 20:30 na Placu Piłsudskiego, odbywało się wspólne śpiewanie, powstańczych piosenek. Nie zamierzałem ujawniać swojego talentu wokalnego, a jedynie zobaczyć co to jest i z czym to się je. Miałem ponad 3 godziny "wolnego" czasu , więc postanowiłem trochę pochodzić po Warszawie. Pod koniec dnia nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale jakoś dałem radę. 3 godziny spędziłem właściwie na niczym.

W czasie tej wędrówki po drodze spotykałem wiele miejsc które upamiętniają powstańczą walkę. Widziałem wiele tablic, pomników itd. a pod nimi znicze kwiaty i wiązanki a wśród nich wiązanki od prezydenta Warszawy, ale nie byle jakiego tylko od Pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie rozumiem po co na wstęgach znalazło się imię i nazwisko, zamiast samego "Prezydent Warszawy". Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz składa te wiązanki w imieniu całego miasta i według mnie nie powinno się na nich znaleźć imię i nazwisko Pani Prezydent. Nie chcę nawet wspominać o wiązankach które składały się z mnóstwa świerkowych gałązek i trzech sztucznych kwiatów. Na zdjęciu prezentują się lepiej niż w rzeczywistości.


Żeby ten tekst nie był zbyt pesymistyczny, końcówkę postaram się opisać w tęczowych barwach :)
W ciągu tych trzech godzin, trochę zgłodniałem. Najpierw swój głód próbowałem uśpić lodem i Prince Polo, ale nie trwało to długo. Od bardzo dawna nie jadłem Prince Polo więc wybór padł właśnie na ten baton. Muszę Wam powiedzieć że była to trafna decyzja. Jest on po prostu przepyszny, a wręcz mogę pokusić się o stwierdzenie, że jest idealny. Gdy mój głód znowu się obudził, byłem niedaleko Placu Zbawiciela, więc wpadłem na frytki do OKIENKA. Tym razem spotkała mnie mała kolejka. Zdziwił mnie brak leżaków, jednak zamiast nich można było usiąść na (nawet wygodnych) plastikowych skrzynkach. Chciałem spróbować słynnego "Pana Czosnka" jednak się spóźniłem. Nie miałem ochoty na nic ostrego więc wybrałem sos koktajlowy który był naprawdę smaczny.


Było już po 20 więc pospieszyłem na Plac Piłsudskiego. Atmosfera była naprawdę zachęcająca do śpiewa. Rozdawano śpiewniki w wersji papierowej oraz wyświetlano tekst na telebimach co było na pewno ułatwieniem dla osób słabowidzących. Byłem zmęczony więc usiadłem na ławkę w parku i chwilę odpocząłem. Następnie swoje kroki skierowałem w stronę Stadionu Narodowego. Nie jestem fanem Madonny ale pomyślałem jak już jestem w pobliżu to czemu nie. Gdy znalazłem się przy stadionie okazało się że koncert się opóźnia.

I tak skończył się mój jakże ciekawy dzień. Mam nadzieję że dotrwaliście do końca. Jeżeli tak to polubcie mnie na Facebooku. Możecie to zrobić szybko i bezboleśnie klikając "Lubię to" w okienko w prawym górnym rogu bloga.

0 komentarze:

Prześlij komentarz