poniedziałek, 22 października 2012

Celebrytyzm - szansa na karierę czy rozrywka dla plebsu?





Na BFG odbyła się dyskusja na temat " Być albo nie być celebrytą", prowadzili ją: Monika Jaruzelska oraz Łukasz Jakóbiak. W pewnym momencie padło pytanie, czy ktoś chciałby zostać celebrytą. Podniosłem rękę  (chyba byłem jedyny). Dlaczego?

Bo nie widzę w tym nic złego. Często pojęcie celebryty jest demonizowane. Czy to coś złego? Zacznijmy od tego kim jest celebryta. Cytując wikipedię "
termin odnoszący się do osoby często występującej w środkach masowego przekazu i wzbudzającej ich zainteresowanie, bez względu na pełniony przez nią zawód (choć najczęściej są to aktorzy, piosenkarze, uczestnicy reality show, sportowcy czy dziennikarze)."

Powinniśmy się zastanowić nad jakością celebrytów. Oni sami z siebie nie staną się znani, ktoś musi o nich napisać, a przede wszystkim ktoś musi o nich przeczytać. To my ich tworzymy!
Można nagrać sex taśmę lub album który znajdzie się na szczycie OLiS (www.olis.onyx.pl) , można żalić się w Gali na swoje tragiczne dzieciństwo lub napisać książkę która stanie się bestsellerem. Dróg do stania się rozpoznawalnym jest wiele, niektórzy chcą się nimi stać szybko i bez wysiłku, a drudzy stają się nimi dzięki swojemu talentowi i ciężkiej pracy.

Nieodłącznym elementem bycia celebrytą jest kontakt ze "środkami masowego przekazu". Każda osoba sama wyznacza sobie granicę do której pozwala dojść dziennikarzom, telewizji itd. U jednych ta granica zaczyna się na rodzinie, życiu osobistym. U innych jej nie ma, a buty dziennikarzy leżą w ich przedpokoju.


Podsumowując. Nie ma nic złego w byciu celebrytą zależy jak do tego doszedłeś i co sobą reprezentujesz. Celebrytyzm otwiera wiele drzwi, pozwala na promowanie siebie, swoich projektów. Powinniśmy faworyzować ludzi którzy wnoszą coś wartościowego do naszego życia i wykorzystują swoją popularność w pożytecznych celach.


                                                A na koniec Dorota Wellman o show biznesie


2 komentarze:

Wydaje mi się, że w zwrocie "bez względu na pełniony zawód" jest ukryte coś jeszcze - bardzo często celebryci są znani i rozpoznawani w oderwaniu od tego, czym tak naprawdę się zajmują. Są zapraszani do mediów nie dlatego, że napisali świetną książkę czy zagrali w dobrym filmie, ale w związku ze skandalami na ich temat lub kontrowersyjnymi wypowiedziami. Albo - jak w przypadku wielu - ładną twarzą i dziesiątkami wielbicieli, którzy są grupą docelową tego rodzaju mediów. I tak nie pyta się muzyków o nową płytę, tylko o ich depresję czy problemy rodzinne, a pisarzy - o komentarz na temat kontrowersyjnych wypowiedzi.
I chyba właśnie dlatego zwykli ludzie mają tego tak bardzo dość - bo teoria to jedno, a robienie z siebie małpy na sznurku na tle ścianki sponsorskiej na imprezie to coś innego. I jest naprawdę ogromna przepaść między Dorotą Wellman a Natalią Siwiec...
Zgadzam się, że popularność to świetna sprawa i można ją dobrze spożytkować. Zgadzam się, że warto promować ludzi, którzy robią coś wartościowego. Ale naprawdę nie potrafię myśleć z szacunkiem o kimś, kto udziela wywiadów brukowcom i kogo twarz pojawia się wszędzie - od puszek z mielonką aż do relacji z premiery.

Jeżeli muzyk opowiada o depresji i o problemach w gazetach, to nie ma co się dziwić, że następny wywiad będzie się głównie opierał na jego tragediach. Gdyby nie opowiadałby o tym publicznie to nikt by o tym nie wiedział. Jak zapraszasz media do swojego życia, to nie możesz mieć potem do nich pretensji, że ingerują w twoją prywatność.

Może Ci pojawiający się na puszkach do mielonek nie są wartościowymi celebrytami?

Prześlij komentarz