Sezon na "sezonowców" jest w pełni. Od paru dni narodowym sportem Polaków jest tenis. W Wimbledonie udział brało kilku rodaków, jednak tylko dwóch zaszło na tyle wysoko, by sprowadzić przed telewizory miliony Polaków.
Z jednej strony A. Radwańska księżniczka kortu, czołówka rankingu, miliony na koncie, wielka nadzieja przy każdym turnieju. Z drugiej Jerzy Janowicz, gwiazda która dopiero rozbłysła (na jak długo? zobaczymy, trzymam kciuki), osiąga coraz większe sukcesy, potrafi zaskoczyć na korcie, cały czas ma szanse na finał Wimbledonu ( tekst pisany w czasie meczu przeciwko Murrey'owi).
Wielkie emocje wzbudził półfinałowy mecz Agnieszki Radwańskiej, jednak jeszcze większe, jego koniec. Niestety Agnieszka przegrała. Po zakończeniu meczu poszła "przybić piątkę" z rywalką i właśnie ten moment rozpętał burzę.
Radwańska podała rękę rywalce i natychmiast odwróciła się i wyszła z kortu. Mnóstwo osób zarzuca jej to, że "olała" rywalkę i nie potrafiła z godnością przyjąć porażki.
Nikt jednak nie analizuje tej sytuacji, tylko od razu rzuca się na mięso podane przez dziennikarzy. Nie jest łatwo przegrywać, a zwłaszcza w tak znanym i prestiżowym turnieju. Po drugie wykonała "rytuał" podziękowania i nic więcej nie musiała robić, wykonała minimum. Po trzecie i najważniejsze, Wcale nie była taka arogancka jak wszyscy uważają. Pierwsza wyciągnęła rękę i przełożyła ją przez siatkę, gdyby naprawdę chciała zlekceważyć przeciwnika to czekałaby na reakcję z drugiej strony.
Wyczekujmy wygranej, ale nawet po przegranej musimy wspierać naszych sportowców. Każdy ma własny mózg i powinien go używać. Nie pozwólmy aby jedna sytuacja przekreśliła wszystko co do tej pory ktoś zrobił.
0 komentarze:
Prześlij komentarz